Kolejny dzień w
szkole. Dzień jak co dzień. Fakt, było ich trochę więcej ponieważ dołączyli
studenci, ale niczym ten poranek nie różnił się od innych. Wysoki brunet starał
się ewakuować na boisko i nie spotkać jego „ulubionej” koleżanki, Shiho.
Okularnica była tak nudna i cicha, że drażniło to Narę. Dziewczyna bowiem była
w nim zakochana, a on nie widział w niej nikogo więcej niż znajomą. Była
długonogą blondynką, jej włosy były związane w kucyk, nosiła ogromne i
wyjątkowo brzydkie okulary. Urody to jej brakowało, ale inteligencji nie. Była
ona bardzo mądra. Uczyła się w porównaniu do niego. Shikamaru zawsze miał
„bystrą główkę” lecz szkoda było mu tracić czas na naukę.
Brunet szczęśliwie
wydobył się z budynku, oparł się o siatkę boiska i wyciągnął paczkę papierosów.
Rozejrzał się w celu odnalezienia swojego kumpla, Chojiego. Zamiast jego
natknął się na niezbyt delikatnie wyglądającą scenę, mianowicie : siwy student
(farbowany) przyciskał do ściany budynku jakąś dziewczynę, Shikamaru kojarzył
ją tylko z widzenia, wiedział, że to siostra jego nowego znajomego, Gaary.
Blondynka nie mogła się wydostać z silnego uścisku, drapała go, szarpała się i
wyzywała go. Mężczyzna jednak nie chciał jej puścić, na pewno był z dwa razy
silniejszy. Wysoki, umięśniony koks. Najchętniej każdą by zaliczył. Brunet
zbliżył się do miejsca zdarzenia, nadal obserwując i słuchając kłótni.
- Zostaw mnie do cholery, Hidan, jesteś pijany! – krzyknęła
zielonooka. Miała rozpuszczone włosy, średniej długości. Bluza zespołu FC
Barcelony oraz ciemne rurki. Na nogach addidasy. Nadal próbowała odpędzić od
siebie mężczyznę, splunęła mu w oko. – Mówię chyba coś!
- Zamknij się. Nie pamiętasz jaki był układ? – odwarknął.
- Jaki układ? Coś ty sobie znów ubzdurał? – zapytała
zdenerwowana, wzrokiem szukała znajomych, jak się po krótkiej pogadance
okazuje, jej chłopaka. Siwy widząc, że przegrywa bitwę na słowa ze swoją
sympatią, ledwo stojący, postanowił uciszyć ją siłą. Kiedy zacisnął pięść i
uniósł ją w kierunku dziewczyny, coś ją zatrzymało. A może ktoś?
- Mama Ci nie powiedziała, że kobiet się nie bije? – rzucił
odtrącając mężczyznę od blondynki, uśmiechnął się w jej stronę. Ta rozszerzyła
gwałtownie oczy, już miała coś powiedzieć kiedy złapała go za ramiona i
pociągnęła w dół. Siwy jęknął z bólu, zakrwawiona pięść przylegała do ściany.
Hidan opadł na ziemię mrucząc „Policzymy się później, słońce…”. Blondynka
westchnęła z ulgą w głosie, przeczesała placami włosy po czym zwróciła się do
wybawcy.
- Dzięki. – uśmiechnęła się szeroko i odwróciła się na
pięcie. Ruszyła w stronę szkoły. Shikamaru pod nosem zapytał się jak się
nazywa, lecz ona go nie usłyszała. Dzwonek. Zaklnął w duchu i sam udał się na
matematykę. Ten uśmiech będzie mnie
prześladował do końca życia. Co za kłopotliwa sytuacja. – pomyślał
zrezygnowany. Nim się obejrzał był już w klasie, rozejrzał się za wolnym
miejscem. Usiadł koło rozhisteryzowanej różowowłosej.
- Cześć.
- A hej, Shikamaru! – krzyknęła niemalże na całą klasę. –
Widziałeś mo-może Naruto? Poszedł wczoraj się bić i nie mogę się do niego
dodzwonić…! I-i… I na dodatek nie ma Gaary! A poszli razem po towar… I…
Shikamaru, jeśli coś się im stało? – rzuciła ze łzami w oczach. Nie martwiła
się tak o czerwonowłosego, ale o swojego dobrego kumpla.
- Hej, hej, spokojnie. Jeśli poszedł z Gaarą to nic mu nie
będzie. Lepiej spójrz na Matsuri, jak ona wygląda. – dla przykładu skierował
wzrok na szatynkę rozkładającą telefon na części. Taki tik nerwowy. –
Wystarczy, ze coś do niej powiesz to obrzuci mięsem i się kończy babce sranie.
Uspokój się, jak ich znam to wbiegną zaraz do klasy niczym Lee na w-f i krzykną
: Namaste bitches.
- O-obyś miał racje. – jęknęła. Tak trwały lekcje w tej
szkole, rzadko kto skupiał się na tematach a na sprawdziany rył kilka noce. – A
widziałeś może Temari lub Kankurou?
Czarnooki przypomniał sobie scenę z poprzedniej przerwy,
uśmiechnął się delikatnie.
- Temari? Tak nazywa się siostra Gaary?
- Hm, taak. Nie wiedziałeś? – zapytała się zdumiona. –
Miesiąc uczęszczasz do tej szkoły, a nic nie wiesz. – zaśmiała się wesoło.
- Nie interesuje się plotkami, to wasza robota. – odburknął
z udawanym oburzeniem. – Tak, widziałem ją na boisku.
Różowa nic nie odpowiedziała, wyciągnęła telefon i natychmiast
zaczęła stukać w klawiaturę. Shikamaru oparł się jedną ręką o ławkę, patrząc w
stronę okna, po prostu zasnął. Obudził go dzwonek i głośne odgłosy hołoty zza
drzwi. Wstał niechętnie. A taki miałem
piękny sen… - pomyślał. A właśnie,
gdzie nasze „Namaste bitches” ?
Między czasie
znudzony Yahiko przysłuchiwał się rozmowie jego narzeczonej i Sasoriego. Rudy,
oparty o filar poziewał z nadzieją, że w końcu przestaną się kłócić o byle
pierdołę. Postanowił odciągnąć złotooką od czerwonoowłosego, bo dojdzie do
rękoczynów. W końcu, zdecydowanym krokiem podszedł do niebieskowłosej, szepnął
jej coś do ucha na co ta zamrugała dwa razy pięknymi oczyma. Prychnęła w stronę
brązowookoiego po czym ruszyła w stronę domu. We wtorki jej grupa krótko się
męczyła. Przystanęła i odwróciła się na pięcie.
- Yahiko, wróć szybko do domu po zajęciach, ok? – rzuciła z
uśmiechem na ustach. – Nagato nie wróci na noc… - dodała i zniknęła.
Rudy tylko podrapał się po głowie, spojrzał na kumpla. Chyba powinienem był jej coś kupić… Jak znam
życie to jakaś rocznica a ja nie pamiętam! Tak, ona nie dałaby się tak łatwo
odciągnąć od Sasoriego, gdyby to nie był jakiś specjalny dzień. –
spekulował w myślach. Westchnął głęboko.
- Sasori dziś jest t jakiś specjalny dzień?
- Nie wydaje mi się. Drugi październik, drugi październik… -
mruknął. – A może to jakaś rocznica?
- No właśnie o tym pomyślałem, tylko nie wiem jaka… -
odpowiedział zmartwiony, oczy od tego stresu, niepewności i psychicznej męki aż
mu zszarzały.
- Kiedy się poznaliście?
- To była zima. Niezbyt dobrze wspominam tamten okres czasu.
– i więcej nie musiał tłumaczyć by Sasori wiedział, że nie warto kończyć.
- Od kiedy jesteście razem?
- To była wiosna! Chyba… Chyba tak. Lub nie… Nie wiem.
- Chłopie, ty to jesteś ignorantem. – stwierdził z
szyderczym uśmieszkiem czerwonoowłosy. – Moja
ex by mnie zabiła za takie niedoinformowanie!
- Pakura była inna. Ona obsesyjnie za Tobą szalała. –
burknął co raz bardziej podłamany rudzielec. – Nie wiem, kupię coś i w razie
nie byłoby okazji, to powiem, że ją bardzo kocham. Jak myślisz, nie skapnie
się?
- Chłopie ty nie potrafisz kłamać. Zwłaszcza jej byś nie był
w stanie. Szczerze? Masz przejebane. – zdołował go do reszty Sasori i podobnie
jak Konan, poszedł do domu. Pod drodze spotkał Hidana z bandażem na ręce, nawet
nie chciał wiedzieć co się stało, bo tak naprawdę gówno go to obchodziło.
Błądził swoimi
brązowymi tęczówkami to po ulicy, to po ludziach. Zatrzymał swój wzrok na
znajomej ze starej dzielnicy (z której po prostu się wyprowadził, a tak się nie
robi) – wyglądała okropnie. Zmarszczki, dupa jak szafa trzydrzwiowa, z wózkiem,
włosy tłuste. Och, wszyscy się starzeją
tylko nie ja. Niewiarygodne… - pomyślał lekko zdziwiony. Wrócił
wspomnieniami do swojej dzielnicy, Suny. Ta gorsza część Tokio była podzielona
na dzielnice. Jak się nazywała było zależne od jej wyglądu, mieszkańcy oraz
atrakcji. Pięć głównych – Konoha (liść, ponieważ znajdowała się przy lesie.
Było tam również zoo oraz ogród botaniczny. Mimo tak wspaniałych atrakcji i tak
została ona okrzyknięta najbardziej zdemoralizowaną), Suna (piasek, bo można
kupić tam najlepszy piasek w kraju. Na dodatek dwie postacie z pseudonimami
związanymi z ów mieszaniną, np. Gaara czy Sasori. Okrzyknięta została dzielnicą
dewiantów, pl – pojebów), Iwa (skała, ponieważ małe dzieci rzucają się wiecznie
rozwaloną kostką brukową), Kumo (chmura… nikt tak naprawdę nie wie czemu, ale
to dzielnica murzynów), Kiri (mgła, bo na tej dzielnicy znajduje się wiele
fabryk a co za tym idzie – smog). Są jeszcze mniejsze dzielnice inaczej
nazywane „ukrytymi wioskami”.
Czerwonowłosy
jęknął przeciągle, wyciągnął z kieszeni klucze do mieszkania i otworzył drzwi.
Niepewnie przekroczył próg, miał obawy co do swojego współlokatora – Deidary,
on lubił odwalać różne numery. Zamknął za sobą drzwi, ściągnął buty i skórzaną
kurtkę. Rozejrzał się po przedpokoju. Teren
czysty… - pomyślał. Zerknął do kuchni, nawet nie było bałaganu. Podejrzane. Następnie otworzył wrota do
łazienki – i tam brakowało gołych panienek (lub chłopców). Brązowooki podrapał
się po głowie ze zrezygnowaniem, wtargnął do swojego pokoju, rzucił plecak pod
ścianą i położył się na łóżku. Chciałbym
wiedzieć za co go zabiję…