„W każdej rodzinie tu
jakiś dzieciak to nadzieja, która czasem w podstawówce rośnie potem się
rozwiewa.”
Do mieszkania
wbiegły dwie, dobre, znajome. Roześmiane i niezłym humorem, niestety to się
zmieniło kiedy zobaczyły pewną scenę ; scenerią był salon mieszkania Piaskowego
Rodzeństwa, bohaterami dramatu zaś Kankurou, Gaara i… ich ojciec. Cała trójka,
bojowo nastawiona, zerknęła na przedpokój. Temari, która miała już serce pod gardłem,
szybko ubrała maskę obojętności. Matsuri, ona raz miała okazje spotkać ojca jej
miłości, zdarzenie w miarę spokojne, ale i nijakie. Te, nie należało do takich.
Gaara był przyciśnięty do ściany, po jego i Kankurou minie można wywnioskować,
że są po srogiej kłótni.
Kiedy ojciec
zobaczył swoje, jedyne które kochał, dziecko natychmiast puścił
czerwonowłosego. Wytarł ręce o marynarkę, jak gdyby dotknął czegoś odrażającego
i zwrócił się do blondynki.
- Temari, miałaś się nimi zajmować. – rzucił, w miarę
spokojnie. Przyjrzał się jej twarzy dobrze, puder po całym dniu nie maskował
dobrze siniaków. – Jak ty… Co Ci się stało?! – krzyknął nie czekając na
odpowiedź. – Zostawiłem was, bo chcieliście. Wiedziałem, że nie mamy dobrych
kontaktów, po co psuć je dalej, ale… Ale ile można?! W gazetach piszą, ludzie
mówią. Nikt nawet nie śmie wymówić imion łobuzów, ale i tak WSZYSCY wiedzą, że
chodzi o was! – krzyknął, zastanowił się nad swoimi słowami. Westchnął
bezgłośnie. – Nie chcę byście ponosili odpowiedzialność za wszystkie te bójki,
ale zrozumcie i mnie.
- Ciebie? – warknął szatyn, gdyby nie to, że trzymał go
brat, już dawno by doszło do rękoczynów.
- Tak, mnie! Jesteście niepełnoletni, niedługo waszymi
wybrykami zainteresuje się sąd. – odparł siłując się na spokój.
- A nie chodzi tu przypadkiem o twoją reputację? – odezwał
się zielonooki. Jedną ręką przytrzymywał brata, zaś drugą miał w kieszeni. Cały
czas lustrował swojego ojca, czasami spoglądając na siniaki siostry. Wyraźnie
się nimi zainteresował. Matsuri, która wolała nie mieszać się w rodzinne brudy,
po prostu skitrała się w kuchni czekając na koniec awantury.
- Może. – mruknął, byli już duzi, wiedzieli co było na
rzeczy. Po co ich okłamywać? – Ale i,
a nawet PRZEDEWSZYSTIM, o waszą przyszłość. Pomyślcie, kilka spraw w sądzie i
nawet do sprzątania stadionów was nie wezmą!
- Nie musisz się drzeć. – odezwała się blondynka, starszy
ciemnoczerwono-włosy spojrzał na nią. – Panuję nad wszystkim.
- Właśnie widać. – wskazał na jej twarz. – Jeśli oni
podnieśli na…
- Nie, to nie ich robota, rozumiesz?! – ryknęła, każdy
sąsiad usłyszał to doskonale. Kłótnia w wykonaniu „rodzeństwa spod dwudziestki” nie dziwiła już
nikogo. – Drobne bójki się zdarzają, po prostu. Powinieneś być raczej dumny, że
dostaliśmy się do najlepszej szkoły, mamy dobre stopnie, no przynajmniej ja i
Gaara, i, że walczymy o – przerwał jej.
- O swoje, tak tak. Chore nauki waszej matki! Chcecie, to
was do niej poślę, co? – nie odpowiedzieli. - Zmarnujecie życie, talent,
pieniądze… Będziecie do końca istnienia mieszkać w biedzie, cieszyć się tą
„chwilą” z waszą nienormalną mamusią! – stwierdził głośno, mieszanie w to
Karury wcale mu się nie podobało, ale musiał. To był jego obowiązek, jako
rodzica.
- Nie mów – nie skończył, piaskowy był naprawdę zły.
- … Złego słowa na matkę. Wiem, wiem. – rzekł kpiąco. –
Macie wybór, znaczy, wy. – wskazał na synów. Ci prychnęli głośno, najstarszy ze
zgromadzonych bez słowa opuścił mieszkanie. Kankurou, wściekły zamknął się w
pokoju. Gaara zajął się dziewczyną, chciał zapomnieć o całym zajściu. Temari
zaś usiadła w kuchni i zaczęła rozmyślać. Intensywnie myśleć o życiu.
W tym samym
czasie różowowłosa namiętnie pałaszowała jabłko, najlepsze jakie jadłam. Cholera, Sakurka, gdzie ty takie kupiłaś? –
zapytała się w myślach wyrzucając ogryzek. Ach,
tak, głupia… Koło Kwiaciarni Yamanaka! – odpowiedziała sobie strzelając się
dłonią w czoło. Wyjrzała za okno, jej ukochana „Ukryta Wioska” była dziś
wyjątkowo pobudzona ponieważ jej mieszkańcy obchodzili dziś „Piątą rocznicę powstania
Konohy” – co w wolnym tłumaczeniu oznaczało, że pięć lat temu nazwali ogromną
ulicę Wioską Liścia.
Westchnęła
siadając przed telewizorem. Już od dawna myślała o przeprowadzce, jej rodzice
się rozwodzili. Ojciec miał zostać tu, w Tokio, matka zaś wyjeżdżała do
Londynu. Zielonooka zawsze marzyła by wyjechać do Europy, była ciekawa świata.
Kochała swój kraj i miasto, lecz pragnęła zobaczyć coś innego. Z tego co się
orientowała, nie tylko jej groziła przeprowadzka. Prychnęła głośno.
- Nie chcę studiować w Ukrytej Szkole. – warknęła sama do
siebie, przełączyła na kanał na wiadomości. To co zobaczyła, mocno ją
zdenerwowało.
„Masz problemy z
nauką? Przyjdź do nas, bez recepty wydamy Ci nowy NO-STRES-NO-CRY”
- Porażka. – skomentowała reklamę. Kiedy ów prezentacja się
skończyła, wsłuchała się w najnowsze wiadomości.
„Nowy gang! Członków
nowej grupy jest prawdopodobnie jedenastu. Mieszkańców Tokio prosimy o
szczególną ostrożność i o nie przebywanie w większych Ukrytych Wioskach kiedy
jej nie znacie.”
- Hmm, czyli możliwe, że to ktoś od nas. – mruknęła,
ziewnęła i wyłączyła telewizję. – Co ma być to będzie, na razie obowiązki. –
powstała z bladoczerwonej kanapy i pomaszerowała do swojego pokoju by trochę
się poduczyć na sprawdzian.
W parku
nieopodal Oto-gakure (Wioski Dźwięku) przy metalowej ławce leżał czarnooki
młodzieniec. Był nieźle pobity, krwawił z nosa i wielu ran ciętych. Cud, że
żył. Nigdy więcej takich starć… Czterech
na jednego. Niewiarygodne, że wyszedłem z twarzą! Poobijaną, ale twarzą.
Wystarczyło ruszyć głową, nie pięścią! Heh, Sasuke, bądźmy szczerzy, podstęp
uratował Ci życie. Twoje nieudane, jebane życie… - stwierdził w myślach
Uchiha. Starała się podnieść, na marne. Był początek października, lecz zimno
jak pod koniec listopada. Nagle poczuł na odkrytym karku coś małego… I zimnego.
Jeszcze śniegu brakowało! –jęknął w
duchu. Sięgnął do kieszeni by wyjąć komórkę. Bateria. Ja to mam pecha.
- Ja pierdole! – krzyknął resztką sił. Może ktoś go usłyszy
i pomoże?
Sasuke, baranie, to
nie bajka. Zdechniesz tu.
„Grasz znaczoną talią kart, a na
otarcie łez masz cegłę.”
Brunet siedzący
na dachu bloku w którym tymczasowo przebywał zerwał się na nogi czując śnieg.
Mimo wszystko, swoje odbębnił, zobaczył zachód słońca – przy tym piękne chmury,
oraz zaliczył weekendową „odsiadkę” u babci. Godne pochwały, czyż nie? Niezupełnie, geniuszu. – skarcił się w
myślach. Przez cały czas albo był w szkole, albo na dachu. No, bo co innego robić?
- Shikamaru! – usłyszał, posiadaczka głosu była wyraźnie
rozzłoszczona. – Ty nadal tu, musimy wracać do domu. – dodała, niemniej
agresywnie.
Ten jedynie pokiwał głową i ruszył za matką. Skarcił się w
duchu za to, że jest takim pieprzonym
pantoflarzem.
haha świetna notka :D biedny Sasukowicz :(
OdpowiedzUsuńZuY Tauś, zUy!!!! Sasuke, nie 'zdychaj'!
OdpowiedzUsuń[ SPAM ]
OdpowiedzUsuńProwadzisz bloga na temat postaci z Naruto ?
Lubisz opowiadania typu " SasuSaku " " Naruto OC " " NaruHina " i inne ?
Nie czekaj i zgłoś się teraz !
A twój blog znajdzie się w danej kategorii jakiej byś tylko chciała !
Zapraszam na :
swiat-blogow-narutomania.blogspot.com
The Versatile Blogger Award... Zostałaś przez mnie nominowana! Więcej inf. na moim blogu
OdpowiedzUsuńinformuje że nominowałam cię do Versatile BLogger Aword więcej u mnie: susanooo.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWypas notka ^-^ Ahhh Sasuke ;( on tam zdechnie.
OdpowiedzUsuńCzemu taka krótka ? Proszę o więcej.