niedziela, 17 marca 2013

Rozdział IV - „A nie chodzi tu przypadkiem o twoją reputację? ”

Jestem w miarę zadowolona z tego rozdziału, naprawdę. Tylko trochę krótki, znów D:




„W każdej rodzinie tu jakiś dzieciak to nadzieja, która czasem w podstawówce rośnie potem się rozwiewa.”

    Do mieszkania wbiegły dwie, dobre, znajome. Roześmiane i niezłym humorem, niestety to się zmieniło kiedy zobaczyły pewną scenę ; scenerią był salon mieszkania Piaskowego Rodzeństwa, bohaterami dramatu zaś Kankurou, Gaara i… ich ojciec. Cała trójka, bojowo nastawiona, zerknęła na przedpokój. Temari, która miała już serce pod gardłem, szybko ubrała maskę obojętności. Matsuri, ona raz miała okazje spotkać ojca jej miłości, zdarzenie w miarę spokojne, ale i nijakie. Te, nie należało do takich. Gaara był przyciśnięty do ściany, po jego i Kankurou minie można wywnioskować, że są po srogiej kłótni.
    Kiedy ojciec zobaczył swoje, jedyne które kochał, dziecko natychmiast puścił czerwonowłosego. Wytarł ręce o marynarkę, jak gdyby dotknął czegoś odrażającego i zwrócił się do blondynki.
- Temari, miałaś się nimi zajmować. – rzucił, w miarę spokojnie. Przyjrzał się jej twarzy dobrze, puder po całym dniu nie maskował dobrze siniaków. – Jak ty… Co Ci się stało?! – krzyknął nie czekając na odpowiedź. – Zostawiłem was, bo chcieliście. Wiedziałem, że nie mamy dobrych kontaktów, po co psuć je dalej, ale… Ale ile można?! W gazetach piszą, ludzie mówią. Nikt nawet nie śmie wymówić imion łobuzów, ale i tak WSZYSCY wiedzą, że chodzi o was! – krzyknął, zastanowił się nad swoimi słowami. Westchnął bezgłośnie. – Nie chcę byście ponosili odpowiedzialność za wszystkie te bójki, ale zrozumcie i mnie.
- Ciebie? – warknął szatyn, gdyby nie to, że trzymał go brat, już dawno by doszło do rękoczynów.
- Tak, mnie! Jesteście niepełnoletni, niedługo waszymi wybrykami zainteresuje się sąd. – odparł siłując się na spokój.
- A nie chodzi tu przypadkiem o twoją reputację? – odezwał się zielonooki. Jedną ręką przytrzymywał brata, zaś drugą miał w kieszeni. Cały czas lustrował swojego ojca, czasami spoglądając na siniaki siostry. Wyraźnie się nimi zainteresował. Matsuri, która wolała nie mieszać się w rodzinne brudy, po prostu skitrała się w kuchni czekając na koniec awantury.
- Może. – mruknął, byli już duzi, wiedzieli co było na rzeczy. Po co ich okłamywać? – Ale i, a nawet PRZEDEWSZYSTIM, o waszą przyszłość. Pomyślcie, kilka spraw w sądzie i nawet do sprzątania stadionów was nie wezmą!
- Nie musisz się drzeć. – odezwała się blondynka, starszy ciemnoczerwono-włosy spojrzał na nią. – Panuję nad wszystkim.
- Właśnie widać. – wskazał na jej twarz. – Jeśli oni podnieśli na…
- Nie, to nie ich robota, rozumiesz?! – ryknęła, każdy sąsiad usłyszał to doskonale. Kłótnia w wykonaniu  „rodzeństwa spod dwudziestki” nie dziwiła już nikogo. – Drobne bójki się zdarzają, po prostu. Powinieneś być raczej dumny, że dostaliśmy się do najlepszej szkoły, mamy dobre stopnie, no przynajmniej ja i Gaara, i, że walczymy o – przerwał jej.
- O swoje, tak tak. Chore nauki waszej matki! Chcecie, to was do niej poślę, co? – nie odpowiedzieli. - Zmarnujecie życie, talent, pieniądze… Będziecie do końca istnienia mieszkać w biedzie, cieszyć się tą „chwilą” z waszą nienormalną mamusią! – stwierdził głośno, mieszanie w to Karury wcale mu się nie podobało, ale musiał. To był jego obowiązek, jako rodzica.
- Nie mów – nie skończył, piaskowy był naprawdę zły.
- … Złego słowa na matkę. Wiem, wiem. – rzekł kpiąco. – Macie wybór, znaczy, wy. – wskazał na synów. Ci prychnęli głośno, najstarszy ze zgromadzonych bez słowa opuścił mieszkanie. Kankurou, wściekły zamknął się w pokoju. Gaara zajął się dziewczyną, chciał zapomnieć o całym zajściu. Temari zaś usiadła w kuchni i zaczęła rozmyślać. Intensywnie myśleć o życiu.

     W tym samym czasie różowowłosa namiętnie pałaszowała jabłko, najlepsze jakie jadłam. Cholera, Sakurka, gdzie ty takie kupiłaś? – zapytała się w myślach wyrzucając ogryzek. Ach, tak, głupia… Koło Kwiaciarni Yamanaka! – odpowiedziała sobie strzelając się dłonią w czoło. Wyjrzała za okno, jej ukochana „Ukryta Wioska” była dziś wyjątkowo pobudzona ponieważ jej mieszkańcy obchodzili dziś „Piątą rocznicę powstania Konohy” – co w wolnym tłumaczeniu oznaczało, że pięć lat temu nazwali ogromną ulicę Wioską Liścia.
        Westchnęła siadając przed telewizorem. Już od dawna myślała o przeprowadzce, jej rodzice się rozwodzili. Ojciec miał zostać tu, w Tokio, matka zaś wyjeżdżała do Londynu. Zielonooka zawsze marzyła by wyjechać do Europy, była ciekawa świata. Kochała swój kraj i miasto, lecz pragnęła zobaczyć coś innego. Z tego co się orientowała, nie tylko jej groziła przeprowadzka. Prychnęła głośno.
- Nie chcę studiować w Ukrytej Szkole. – warknęła sama do siebie, przełączyła na kanał na wiadomości. To co zobaczyła, mocno ją zdenerwowało.
„Masz problemy z nauką? Przyjdź do nas, bez recepty wydamy Ci nowy NO-STRES-NO-CRY”
- Porażka. – skomentowała reklamę. Kiedy ów prezentacja się skończyła, wsłuchała się w najnowsze wiadomości.
„Nowy gang! Członków nowej grupy jest prawdopodobnie jedenastu. Mieszkańców Tokio prosimy o szczególną ostrożność i o nie przebywanie w większych Ukrytych Wioskach kiedy jej nie znacie.”
- Hmm, czyli możliwe, że to ktoś od nas. – mruknęła, ziewnęła i wyłączyła telewizję. – Co ma być to będzie, na razie obowiązki. – powstała z bladoczerwonej kanapy i pomaszerowała do swojego pokoju by trochę się poduczyć na sprawdzian.

      W parku nieopodal Oto-gakure (Wioski Dźwięku) przy metalowej ławce leżał czarnooki młodzieniec. Był nieźle pobity, krwawił z nosa i wielu ran ciętych. Cud, że żył. Nigdy więcej takich starć… Czterech na jednego. Niewiarygodne, że wyszedłem z twarzą! Poobijaną, ale twarzą. Wystarczyło ruszyć głową, nie pięścią! Heh, Sasuke, bądźmy szczerzy, podstęp uratował Ci życie. Twoje nieudane, jebane życie… - stwierdził w myślach Uchiha. Starała się podnieść, na marne. Był początek października, lecz zimno jak pod koniec listopada. Nagle poczuł na odkrytym karku coś małego… I zimnego. Jeszcze śniegu brakowało! –jęknął w duchu. Sięgnął do kieszeni by wyjąć komórkę. Bateria. Ja to mam pecha.
- Ja pierdole! – krzyknął resztką sił. Może ktoś go usłyszy i pomoże?
Sasuke, baranie, to nie bajka. Zdechniesz tu.

Grasz znaczoną talią kart, a na otarcie łez masz cegłę.”

       Brunet siedzący na dachu bloku w którym tymczasowo przebywał zerwał się na nogi czując śnieg. Mimo wszystko, swoje odbębnił, zobaczył zachód słońca – przy tym piękne chmury, oraz zaliczył weekendową „odsiadkę” u babci. Godne pochwały, czyż nie? Niezupełnie, geniuszu. – skarcił się w myślach. Przez cały czas albo był w szkole, albo na dachu. No, bo co innego robić?
- Shikamaru! – usłyszał, posiadaczka głosu była wyraźnie rozzłoszczona. – Ty nadal tu, musimy wracać do domu. – dodała, niemniej agresywnie.
Ten jedynie pokiwał głową i ruszył za matką. Skarcił się w duchu za to, że jest takim pieprzonym pantoflarzem.

6 komentarzy:

  1. haha świetna notka :D biedny Sasukowicz :(

    OdpowiedzUsuń
  2. ZuY Tauś, zUy!!!! Sasuke, nie 'zdychaj'!

    OdpowiedzUsuń
  3. [ SPAM ]
    Prowadzisz bloga na temat postaci z Naruto ?
    Lubisz opowiadania typu " SasuSaku " " Naruto OC " " NaruHina " i inne ?
    Nie czekaj i zgłoś się teraz !
    A twój blog znajdzie się w danej kategorii jakiej byś tylko chciała !

    Zapraszam na :

    swiat-blogow-narutomania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. The Versatile Blogger Award... Zostałaś przez mnie nominowana! Więcej inf. na moim blogu

    OdpowiedzUsuń
  5. informuje że nominowałam cię do Versatile BLogger Aword więcej u mnie: susanooo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Wypas notka ^-^ Ahhh Sasuke ;( on tam zdechnie.
    Czemu taka krótka ? Proszę o więcej.

    OdpowiedzUsuń