czwartek, 28 marca 2013

Rozdział V - „Bo Cię kocham.”

Krótki, bo napisałam go w jeden dzień. Podoba mi się.



    Szatyn ziewnął głośno, przyłożył poduszkę do twarzy by stłumić krzyk rozpaczy. Nie chciało mu się iść do szkoły, ale zaczął mieć problemy z nauczycielem od fizyki, Kakashim Hatake. Inuzuka po prostu notorycznie nie przychodził na zajęcia, a jeśli był to sprawiał kłopoty na tle wychowawczo-psychologicznym. Na dodatek, tego dnia był sprawdzian, co jeszcze bardziej dołowało chłopaka.
- Cholera… - bąknął.
Wstał z łóżka i rozejrzał się po pokoju obwieszonym plakatami amerykańskich raperów, div WWE (jego ulubioną jest Eve Torres!) i ładnych modelek. Był zdziwiony, gdyż w pomieszczeniu nie odnalazł swojego psa, Akamaru. Gwizdnął by go zawołać – nic. Powtórzył czynność, dalej nic. Lekko podirytowany wyszedł z pokoju i skierował swoją uwagę na roznegliżowaną siostrę.
- Hana! – jęknął w jej stronę, jedyne co na sobie miała to czerwone majtki i skąpą fioletową bluzeczkę.  – Striptiz rób w swoim pokoju, a nie przed moim obliczem. Nie jestem… taki.
Dziewczyna widocznie się zbulwersowała, nie chciała tego specjalnego dnia się kłócić, więc rzuciła w brata butem i wyszła z salonu. Pod nosem jedynie mruczała coś w stylu „kretyn” i „dupek” – zachowanie nie uszło uwadze ich matce, która zaśmiała się głośno. Tsume była wyraźnie zdziwiona, że od rana nie leciały epitety i nie musiała ich rozdzielać siłą. Spodobał się jej ten spokój.
- Śniadanie na stole! – krzyknęła najstarsza z domowników, sama ubrana jeszcze z ciemnoniebieski szlafrok, a potargane włosy były związane w bezładny koczek.
- Mamo… - zawył Kiba.
- Nie, nie zrobię Ci wolnego. – powiedziała głośno i stanowczo.
- Mi chodziło o Akamaru. Gdzie on jest? – spytał się cicho, całkowicie odbiegając od tematu szkoły, chcąc uniknąć starcia z groźną matką.
- Na dworze. – odpowiedziała już spokojniej, bez słowa udała się do swojej sypialni i przebrała w jasne jeansy, bordową koszulę z rękawem trzy czwarte oraz szary sweter. Szatyn tylko zmierzył ją i westchnął głośno.
- Coś Ci nie pasuje, hę? – zapytała się rozgniewana Tsume.
      Nie odpowiedział, nic mu nie pasowało, po prostu był niewyspany. Po śniadaniu wrócił do swojego pokoju, ubrał się, spakował i wyszedł z domu podobnie jak inni domownicy. Nie był zbyt rodzinny, ale brakowało mu ojca i wspólnego spędzania czasu z rodziną. Przyśpieszył. Do szkoły miał kawałek drogi, pokojowym tempem dojście zajmowało mu pół godziny. Uśmiechnął się szeroko patrząc na zegarek. Kurwa, będę jeszcze przed czasem! Poproszę Sakurę o korki, bo Hatake pewnie mnie zapyta. Cholera, nie podoba mi się to! – pomyślał, a uśmiech zszedł mu z twarzy.
       Kiedy doszedł do okolic szkoły, która była pomiędzy większymi ukrytymi wioskami, za plecak złapał go niebieskooki blondyn, jak zwykle roześmiany. Za nim biegła Ino i strasznie krzyczała. Szatyn nie mógł rozszyfrować co dopóki Yamanaka nie była bliżej.
- Cholera… - starała z siebie wydusić, załapała się za bok klnąc w duchu na swą słabą kondycję. –Musimy, musimy… Musimy ra-ratować Shikamaru! – wykrzyczała w końcu. Koledzy spojrzeli na nią zdziwieni, zapytali się o co chodzi. – No, bo… Shiho go zaatakowała! Nic nie mówi i się gapi, biedak po kryjomu wysłał mi sms’a byśmy go ratowali! Kiba, użyj swojego… - przełknęła głośno ślinę patrząc z obrzydzeniem na czarnookiego. – Seksapilu i wyrwij ją od niego. – mówiła poważnie i z przerażeniem.
Chłopcy niestety zajęli się o wiele ważniejszą rzeczą jaką był biust koleżanki. Taka natura, prawda? Nie ich wina, że piersi wręcz wylewały się spod różowego stanika, który był idealnie widoczny pod białą koszulą. Blondynka zauważyła to i wcale się nie oburzyła. Shikamaru wytrzyma. Zatrzepotała długimi rzęsami i poruszyła się delikatnie, blond grywa osunęła się jej na prawe oko. Wyglądała bardzo kusząco.
- Jeśli chcecie… - zaczęła. Naruto szybko się ogarnął i potrząsnął głową przecząco, odwrócił się i pobiegł do szkoły. Na śmierć zapomniał, że obiecał coś Gaarze. Została sama z Kibą.
Jebać fizykę, mam coś lepszego do załatwienia. – stwierdził w myślach i uśmiechnął się szeroko, blondynka zaczęła go całować. Taa…

     W tym samym czasie, pod mniejszym wejściem do szkoły, stała niebiesko-włosa dziewczyna i wpatrywała się smutno w poczynania jej dwóch kumpli. Nie była zadowolona, że Sasori – na ogół spokojny, ale niebezpieczny bije Hidana. Siwy nawet nie próbował się bronić, wiedział, że ostatnio dał popis na skalę całego budynku. Winny był alkohol, bo jak twierdził, trzeźwy nigdy nie pobił by swojej dziewczyny. Lecz wszyscy znali prawdę o jego agresywności, jedynie patrzyli na to z przymrużeniem oka. No, do tego czasu, kiedy Sasori się zdenerwował – znał Temari od dziecka, przyjaźnili się. Mówił jej już dawno, że z Hidanem żyć się nie da, ale ona była w nim maksymalnie zauroczona.
- Sasori, proszę! – krzyknęła w końcu złotooka, w życiu już się napatrzyła na przemoc i ból, wystarczało jej to.
Nic nie powiedział, puścił różowookiego i odwrócił się do rówieśniczki. Uśmiechnął się krzywo.
- Może być? – zapytał ironicznie, wytarł pięść o spodnie.
Tym razem ona nie odpowiedziała, prychnęła głośno, wzięła torebkę i wpełzła do szkoły.
- Gratuluje. – rzucił Hidan śmiejąc się szalenie.
- Dzięki. – odparł jak gdyby nic. – A Tobie życzę powodzenia. Trzecie klasy mają na za piętnaście dziewiątą. Narka. – dodał i jak Konan wszedł do budynku.
Szaro-włosy usiadł na schodkach, wyciągnął paczkę i wyciągnął jedną z fajek. Wsadził ją do ust i odpalił, zaciągnął się głęboko. To będzie cholernie hujowy dzień.

      Podobne podejście miał Sasuke, który nie wiadomo jakim cudem przeżył. Znalazła go jego była dziewczyna, która okazała się mieć dobre serce i wzięła go do domu ; opatrzyła rany, dała ciepłej herbaty i odprowadziła prosto do domu. Nie miała już do niego takiego żalu, mimo wszystko, kiedyś się przyjaźnili. Myśleli nad odbudowaniem więzi, ale zdecydowali, że to za szybko. Stanowczo za szybko, po tym co jej zrobił.
- Hej, Sasuke! – usłyszał zza pleców kobiecy głos, odwrócił się na pięcie i przeklnął siarczyście. – Co, nie poznajesz już starych znajomych?
- Niezbyt chce mi się z Tobą rozmawiać. – stwierdził znudzony, spojrzał dziewczynie w oczy. – Rozumiesz?
- Ach, rozumiem. – powiedziała z nutką ironii w głosie. – Spotkamy się kiedy indziej… I z kim innym. Na razie!
I tak jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła. Brunet nie był zadowolonym tym szantażem, wiedział, że nic dobrego go tu nie spotka. Westchnął głośno i poszedł pod klasę od chemii. Tak, to nie będzie dobry dzień.

      Na długiej przerwie zazwyczaj wszyscy, niezależnie do pogody, byli na boisku. Tak zrobiła też blondynka, która pod kilogramem makijażu starała się schować siniaki. Sprawiała wrażenie znudzonej i niezainteresowanej zbiorowiskiem pod koszem, ale w duchu intrygowało ją to niemałe zamieszanie. Była ciekawa kto z kim, znów, się bije. Wolnym krokiem sunęła ku grupce ludzi, wyhaczając stamtąd znajomych jako dobry pretekst. Znalazła – brata, Kankurou. Zawołała go. W odpowiedzi dostała machnięcie ręką na znak, że ma podejść. Leniwy dupek. – pomyślała poirytowana. Ciekawość wygrała, stała koło szatyna.
- No co się dzieje? – zapytał ją od niechcenia.
- Kto się bije?
Nie odpowiedział. Wkurzona odepchnęła go na bok, spojrzała na „arenę”.
- Kurwa! – krzyknęła, od razu wszyscy spojrzeli na nią. Podwinęła rękawy ciepłej bluzy, odgarnęła włosy z twarzy i zbliżyła się do głównej atrakcji. – Co wy robicie?!
 Siwy nie patrząc jej w oczy, pociągnął ją za rękę i wyprowadził z kółka. Po chwili zorientowała się o co chodzi, wysunęła dłoń z jego dłoni i popatrzyła się na niego. Inni uczniowie nadal wpatrywali się w spektakl. 
- Powiedziałam coś wczoraj, zdania nie zmienię. – bąknęła trzymając wysoko głowę.
- Cholera, Temari, nie denerwuj mnie. Nie jesteśmy już dziećmi, musisz zrozumieć co jest na rzeczy. Wyrwało mi się raz, za drugim jakiś cwel mnie powstrzymał, ale to się już nie zdarzy. Obiecuje Ci to! – o ile zaczął spokojnie, skończył głośno i agresywnie.
- Dlaczego mam Ci wierzyć? – spytała krzyżując ręce na piersiach. Na boisku rozległ się głośny dzwonek na lekcje, mało kto to zauważył. Każdy był pochłonięty tą dramatyczna sceną.
- Bo Cię kocham. – mruknął, dość cicho. Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę budynku. Blondynka milczała, chciała wykrzyczeć jak go nienawidzi, ale za ramię złapał ją czarnooki brat.
- Nie warto. Pogadacie po szkole. U nas. – powiedział jej spokojnie, na ucho.

5 komentarzy:

  1. uwielbiam twojego bloga! a ta notka i poprzednia podobają mi się bardzo szczególnie <3 czekam na next'a :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, że napisałaś^^ Kurczę, też chce pisać takie długie... Dawaj mi SZYBKIEGO (mówię serio...) next'a!

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwww :3
    Piszesz olśniewająco ( xd ) czekam na następną notkę :D <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuuu będzie się działo ^-^ Dziękuję ci za tą wspaniałą notkę , oczekuje więcej :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, super! Dobre było z Haną:), już myślałam, że walnie tekst, że nie chce oślepnąć, Kiba jest dobry sam zaprzeczył, że nie jest TAKI, a z Ino to od razu się całował, nie ma to jak psychika chłopaków. Jebać to, mam coś lepszego do załatwienia - haha, dobre to moje motto szkolne. Czekam na szybkiego next'a!

    OdpowiedzUsuń